Pokochałem zegarki solarne
Od dawna przymierzałem się do zegarków solarnych i nie do końca wiedziałem, jak do nich podejść. Czy jak do fenomenu na rynku czasomierzy czy jednak jak do niepotrzebnego i drogiego gadżetu, który zainteresuje tylko amatorów nowych technologii i przepłaconego sprzętu? Jednak okazało się, że w tych zegarkach zakochałem się miłością od pierwszego wejrzenia.
Zacznijmy może od metody działania, bo jest bardzo prosta. Promienie słoneczne przenikają przez specjalnie zaprojektowaną tarczę zegarka, po czym trafiają do ogniw słonecznych, przetwarzających je na energię. Energia trafia bezpośrednio do baterii, zasilającej popularny mechanizm kwarcowy. To żadna filozofia, ale jednak urzekła mnie do tego stopnia, że z żalem przyjdzie mi wrócić do innych zegarków.
Jakie są zalety tak zwanych solarów? Przede wszystkim nieustanne ładowanie, ponieważ wystarczy taki zegarek nie tylko nosić, ale po prostu eksponować na działanie promieni słonecznych. Dzięki temu pozostanie wciąż aktywny, a nawet, jeśli przyszłoby komuś zostać w ciemnym miejscu na dłużej (noc polarna?), zegarek solarny posiada zwykle 6-miesięczną rezerwę chodu. Z pewnością wystarczy do zakończenia tak długiej nocy.
Czy ma jakieś wady? Trudno byłoby znaleźć jakiekolwiek. Nawet cena nie jest wcale przeszkodą – najtańsze czasomierze Casio do 300zł posiadają już wbudowane mechanizmy solarne, a bardziej eleganckie można kupić już do tysiąca złotych. Nie dość więc, że jakość jest wyjątkowo wysoka, to występuje w niskiej cenie.
Czy to mechanizm idealny? Trudno powiedzieć, ponieważ wciąż jest to zegarek kwarcowy, a te trudno uznać za najlepsze, pomimo ich oczywistych zalet. Na pewno jednak będą doskonałe dla każdego miłośnika zegarków, zaś w szczególności seria zegarków Citizen Eco-Drive powinna znaleźć się w zbiorach każdego kolekcjonera.