Jeszcze jako dziecko uważałem, że fajny zegarek to taki, który ma wyświetlacz, podświetlenie, a najlepiej gdyby jeszcze miał jakiś kalendarz albo stoper. Niestety nie jestem z pokolenia, które otrzymywało na komunię zegarek Montana z melodyjkami – okres mojego świadomego dzieciństwa (czyli wtedy kiedy, umiałem już korzystać z zegarka) przypada na okres po 2000 roku. Jako, że były to już „bogate” lata kapitalizmu, zegarków na rynku było sporo, a na rękach polaków lądowały co raz to ciekawsze czasomierze.

W mojej rodzinie istniał wtedy dość klasyczny podział na fanów zegarków szwajcarskich i japońskich. Ci pierwsi, to byli w dużej mierze panowie w pewnym wieku, którzy doceniali jakość wykonania, bądź posiadali swój ulubiony zegarek od wielu lat. Ci drudzy w większości traktowali zegarek jako tani dodatek lub gadżet. Rodzinny gadżeciarze decydowali się na zakup Casio z serii G-Shock, który wtedy wydawał mi się szczytem luksusu i marzeniem – a miałem wtedy mniej niż 10 lat.

Nie będę ukrywał, że przez lata uwielbiałem zegarki elektroniczne. Teraz się z tego śmieję, ponieważ większość z nich były to kolejne ewolucje budżetowych Casio lub inne modowe cuda jak chociażby Nixon. Po przekroczeniu 20 roku życia diametralnie zmieniło się moje podejście do męskich zegarków. Pewnie wiecie jak jest – w życiu każdego faceta przychodzi taki moment, że zaczyna dbać bardziej o siebie, przywiązuje uwagę do akcesoriów jak portfel czy zegarek, a co najdziwniejsze nie robi tego dla kobiety, tylko dla budowy własnego wizerunku. Będąc w takim momencie życia wybrałem się do galerii handlowej w celu zakupienia jakiegoś bardziej eleganckiego zegarka. I jak myślicie co wybrałem??? Odpowiedź nie będzie oczywista… Obudziło się w mnie skąpstwo, ignorancja i kupiłem bardzo budżetowy, kwarcowy zegarek Casio, który zobaczycie na zdjęciu poniżej. Generalnie mam go do dzisiaj, choć leży już zapomniany 🙂

Jako świadomy konsument, wybór kolejne zegarka podjąłem po dłuższym przemyśleniu. Z założenia miał być to zegarek z mechanizmem automatycznym oraz być produktem japońskiej marki. Długo szukałem odpowiedniego modelu. Zwracałem uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, zdecydowanie wolę zegarki powyżej 35 mm średnicy koperty. Po drugie cenię odpowiedni stosunek ceny do jakości. Nie sztuką jest wydać pare tysięcy złotych na zegarek, jeśli spodoba nam się tańszy model. Finalnie, zdecydowałem się kupić dwa zegarki! Jako, że każdy z nich kosztuje poniżej 1000 zł to nie ma co porównywać je z produktami Rolex czy Tag Heuer, jednak są to bez wątpienia najlepsze zegarki z kraju kwitnącej wiśni! Orient i Seiko to producenci porządnych, codziennych zegarków. Przenosząc to na rynek samochodowy – nie tylko Lexus jest symbolem japońskiej technologii i niezawodności – w końcu fundamentem tego rynku jest Toyota 🙂 Nie wiem czy wiecie, ale celowo użyłem tego porównanie. Podobnie jak Lexus i Toyota, Orient i Seiko znajdują się w tej samej grupie kapitałowej. Trudno w to uwierzyć, szczególnie, że ich produkty są znacząco różne od siebie. Modele, które finalnie kupiłem to Seiko Automatic SNKM87K1 oraz Orient Automatic Multi Year Calendar FEU00002CW.

Póki co tyle o zegarkach! Już niebawem przeprowadzę dla Was test-porównanie moich zegarków automatycznych!

P.S. Zajrzyjcie na mój Fan Page na Facebooku!

Orient Automatic Multi-Year Calendar FEU00002CW

Orient Automatic Multi-Year Calendar FEU00002CW

Seiko Automatic SNKK71K1

Seiko Automatic SNKK71K1